Beskid Nisk
i i Bieszczady
jakimś dziwnym trafem same się tam zapodziały...
nie mam pojęcia jak
BESKID_NISKI
Tworząc ten fragment mam pewne obawy, otóż wydarzenia te miały miejsce stosunkowo niedawno i mogę zostać skarcony za sposób w jaki je przedstawię. Wybaczcie współtrpowicze, pamięć bywa subiektywna.
Autostopem jak wiadomo podróżuje się przyjemnie dlatego podzieliwszy się na dwie grupki wystartowaliśmy w trasę do miejscowości Szymbark.
Stamtąd bliżej nieokreślonymi trasami na nocleg w okolice miejscowości Łosie
I jak to bywa w życiu bez niespodzianek się nie obyło ;]
Wiadomo, zawsze czegoś zapominamy, zapasowych baterii do aparatu, pasty do zębów, worka na śmieci.
Tym razem padło na maszty do namiotów. Uroku dodał fakt, iż właśnie zaczynało padać, gdy zauważyliśmy ten fakt.
Noc była przyjemnie rześka, zadziwiająco dużo czasu mieliśmy na odpoczynek, a w dodatku zapotrzebowanie na wodę zostało zaspokojone w stu procentach. Jednym słowem SUPER, spaliśmy w kałuży.
Jedziemy dalej
podobno gdzieś kiedyś była, podobno ścieżka, podobno mijała zaporę Klimkówka.
Podobno...
Nasza ścieżka skończyła się tuż przy ogrodzeniu z napisem
wstęp wzbroniony.
Idąc za radą kobiet ( o zgrozo) przeskoczyliśmy przez ogrodzenie, później po kilku głupkowatych uśmiechach dziewczyn pracownik elektrowni wypuścił nas bramą prowadzącą we właściwym dla nas kierunku.
Nad jeziorem dostaliśmy w prezencie od losu kilkadziesiąt minut ładnej pogody, w sam raz na kąpiel. Później pogoda znów stała się nieszczególna.
W nie najlepszych warunkach pogodowych pokonaliśmy jeszcze kilkanaście kilometrów do miejsca, w którym rozbiliśmy obozowisko.
Ach co to było za miejsce!
Choć niepozorne, okazało się najlepszym, na jakie mogliśmy trafić.
Bieżąca woda w pobliżu, zioła, z których można zrobić wywar, kamienie-patelnie oraz dużo suchego drzewa i pogoda, która z minuty na minutę stawała się coraz lepsza.
Udało się także dowieść, że noszenie ze sobą mąk nie jest tylko i wyłącznie objawem głupoty, z czego rad jestem niezmiernie ;)
W zasadzie zacząłem rozważać, czy jest sens w opisywaniu
wszystkiego, co się działo krok po kroku, im dłużej o tym myślę, tym bardzie
wydaje mi się że nie. Tak naprawdę co to za różnica, którą drogą doszliśmy z
tamy Klimkówka do Nieznajowej, kogo obchodzi to, że ze
względu na błoto część trasy pokonaliśmy asfaltem zamiast górami? Z resztą
przecież Wy tego i tak nie czytacie.
Uważam,
że dużo fajniejsze są wspomnienia, te miłe, osobiste
. Głos,
który teleportował się stopem niezależnie od warunków najszybciej.
.
Pomoc dzielnej sanitariuszki Pszczoły w usunięci bardzo
wrednego kleszcza;)
Autostop z Nieznajowej, który był praktycznie nie możliwy do złapania
Kina, który
podróżował rowerem z Anglii do Indii a potem na Boże Narodzenie do Hong Kongu.
Litwina, który autostopem jechał do Turcji. Lekko nietrzeźwego Pana, który
prosił nas, byśmy się kochali.
Radość z udanego
zabiegu tworzenia kaszy ze smalcem i obecności czegoś na kształt wiewiórki w
naszym szałasie
Widok
miny Magdy, która wlekąc się za nami w obcierających ją butach wściekała się na
mnie nie mogąc mi nic zrobić, ponieważ chodziłem szybciej
Starszego Pana, przez którego podwórze chcieliśmy skrócić
sobie trasę, co nam się nie do końca udało, gdyż raczeni zostaliśmy rozmową o
dawnych czasach. . Cerkiew, do której
trafiliśmy przypadkiem i jej opiekunkę z za wschodniej granicy.
Zapowiedź, że jeśli nie złowię ryby i nie
wydoję krowy nie będę godzien Pszczelego towarzystwa na następnym tripie następnym tripie.
Czerwony, Główny Szlak Beskidzki, który gubiliśmy tysiąc razy
i który prowadził ciągle przez rzeki i strumienie
Bieszczady, które latem okazały się równie wspaniałe jak w każdej innej porze roku.
To wszystko było świetne, jednak niezależnie od tego, jak napisane, dla większości będzie tylko czczą gadaniną, jednak jeżeli tekst ten wywołał chociaż uśmiech na twarzy trzech osób, to mogę czuć się spełniony, resztę przepraszam, chyba nie potrafię pisać obrazowo, zresztą od obrazowej wizji macie zdjęcia. ;p
BESKID_NISKI
enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz