facebook

niedziela, 22 lipca 2012

Mototrip

Kolejne coś, wyprawa z przed roku, miłego oglądania!




Mototrip


Kolejna podróż, o której słów kilka to chyba jak do tej pory najbardziej przypadkowa wyprawa jaka miała miejsce.
Plan: 2osoby, autostop gdzieś do Słowacji, Czech, bądź gdziekolwiek, byle nie nudzić się w szkole gdy za oknem słońce, a w kalendarzu kartka czerwiec.
Rzeczywistość: kilka dni przed planowanym odjazdem brak kontaktu z jedynym kompanem.
Podjęte działania by załagodzić sytuację: Zrezygnowawszy z wieczornego wyjazdu (miał się on odbyć w niedzielę wieczorem) w poniedziałek rano obudziłem się z postanowieniem, że skoro zaplanowałem tripa, to muszę go zrealizować. Godzinę później siedziałem na motorze (prawo jazdy miałem od jakichś 2 miesięcy) i...
w sumie sam nie wiedziałem co dalej. Zacząłem od Świętego Krzyża, czułem jednak pewien niedosyt co do wysokości nad poziomem morza. Jadę na południe. Po kilkudziesięciu kilometrach w okolicach Pacanowa silnik stop. godzinę przed zamknięciem trafiłem na stację kontroli pojazdów, której jak się potem okazało właściciel był motocyklistą. Yeah jedziemy dalej.
Pierwszy przystanek Pieniny. Wycieczka na Trzy korony i Sokolicę zajęła dużo mniej czasu niż przewidywałem, nie do końca zaspokoiwszy potrzebę wzbicia się wysoko npm położyłem się wcześnie spać, by następnego ranka wraz ze wschodzącym słońcem wyruszyć w stronę Morskiego Oka.
Wysiłkiem mniejszym niż się spodziewałem, jednak nie bez problemów wdrapałem się tak wysoko, jak tylko mogłem. Rysy zdobyte.













W zasadzie zdobywając Rysy osiągnąłem cel podróży, mogłem więc wracać do domu. Jeszcze tylko szybka wyprawa po piwo na Słowację oraz już nie tak szybkie podejście na Wysokie Skałki (Małe Pieniny) i wąwóz Homole. Wnioski z wycieczki? Im wyżej tym fajniej, nie wierz w prognozy pogody, a samotność nie zawsze jest karą ;]  Mototrip

Peace
Krystian






Bieszczady


Chyba pierwsza "poważna" wyprawa na własną rękę.
Źle spakowane plecaki, kilogramy niepotrzebnych gratów, niskokaloryczne jedzenie...

Przygodo przybywaj!





Znalazł koś jakieś połączenie PKP na południe Polski bez przesiadek? Nie. Busy ktoś sprawdził? Hm... Nie?
No dobra, damy radę bez, weź flamaster i karton.
Jak widać decyzja o wyborze środka lokomocji na najbliższe kilka tysięcy km wypraw podjęta została dość spontanicznie.



Jak wiadomo autostopem w Bieszczady jedzie się od rana do późnego popołudnia, niezależnie od liczby osób i trasy przejazdu. Opóźnienia są nikłe w porównaniu do poczciwego starego PKP ;]





Pierwsze spotkanie z Bieszczadami okazało się dość mokre, błotniste a ku naszemu zaskoczeniu dziwnym trafem wszędzie było pod górę..

Niedogodności nie były jednak w stanie przyćmić uroku tego miejsca, Bieszczady są niezwykłe i choćby przykryła je gęsta mgła, to przeoczyć się tego nie da i już!



Niestety nie posiadaliśmy aparatu. Po wyprawie pozostało nam jedynie ( oprócz masy wspomnień i przeświadczenia, że opady śniegu nie są tym, co śpiący pod namiotem w górach lubią najbardziej) kilka fotografii wykonanych kalkulatorem. Najlepsze z nich widzicie właśnie przed sobą. 



Bieszczady